wtorek, 20 maja 2014

Rok 2012


   W lutym na jednym z treningów na hali RKS zdecydowałem się rozpocząć współpracę trenerską z Jackiem Chmielem. Miał mnie on przygotować do kwietniowego debiutu na łódzkim maratonie. Czasu pozostawało niewiele, ale zakasaliśmy rękawy i wzięliśmy się ostro do pracy.
   Zapalanie oskrzeli, zwolnienie lekarskie ale przecież generalnego testu przed maratonem nie mógłbym odpuścić. Dość szybko odcięło mi zasilanie i nie poprawiłem nawet swojego krosowego wyniku sprzed pół roku na Szakalu.
   Euforia! Chcę być MARATOŃCZYKIEM !!!
   Bieg na ludowo, bez zegarka bo bateria siadła mi na rozgrzewce. Maraton swoje jednak oddał i wpadła nowa wartościowa życiówka.
   Trasa bez atestu, ale uczciwie wymierzona. Pierwszy raz udało mi się złamać barierę 80minut - duża frajda!

   Strasznie żal tych 8 sekund. Tego dnia była świetna okazja złamać 35minut, ale biegłem za bardzo asekuracyjnie i za późno zacząłem finisz. Mimo to znowu zrobiłem życiówkę.
   Generalny sprawdzian przed jesiennym maratonem, aż na 5tygodni przed, ale czekał mnie jeszcze obóz biegowy. Wynik był bardzo wartościowy i w pełni mnie zadowalający.

   Pojechaliśmy we troje - z Danielem Matusiakiem i Asią Gront-Chmiel, żoną trenera Jacka, niegdyś czołową polską maratonką (2:35). Zakwaterowanie czekało na nas w pensjonacie "Maraton" tuż przy stadionie MOSiR. Był on akurat w remoncie, ale grzecznościowo udostępniono nam 2 pokoje i dostęp do wielkiej kuchni :) 
   Celem był wynik 2:38. Trochę zabrakło i mimo wartościowej życiówki podjąłem decyzję o rozstaniu z trenerem.

Bilans roku: 5200km  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz