niedziela, 29 marca 2015

Półmaraton w Pabianicach

foto: Kamil Weinberg
Pierwotnie w Pabianicach miałem w ogóle nie biec, nawet nie planowałem jakiejkolwiek połówki. Chciałem poprzestać jedynie na startach krosowych w ramach Pucharu Maratonu. Nie dały mi one jednak odpowiedzi na pytanie na ile mnie stać na łódzkim maratonie i w tym celu zdecydowałem, że tempo startowe na 19.04 oszacuję właśnie z tego półmaratonu. Pewnie w Warszawie w tym samym terminie zrobiłbym mocniejszy wynik (znacznie silniejsza obsada), ale mając start pod nosem, jak również mając na uwadze względy ekonomiczne, postanowiłem pobiec patriotycznie. Założyłem, że do tempa wybieganego na półmaratonie dodam 10-15s/km i na takiej prędkości podejmę się walki z dystansem 2krotnie dłuższym. Pięciosekundowe widełki zostawiam dla siebie i ostateczną decyzję podejmę w dniu startu znając warunki pogodowe i własną dyspozycję. Zatem planowo chciałbym zejść z wynikiem poniżej 2:40, a ile poniżej to okaże się już niebawem.

Na miejsce dojechaliśmy grubo przed czasem, na spokojnie odebrałem pakiet i zasiadłem na trybunach hali, w której zlokalizowano biuro zawodów. Rozgrzewka standardowa, na pół godziny przed startem - kilkanaście minut biegu, trochę gimnastyki, 2 rytmy i tyle. Start umiejscowiono podobnie jak przed rokiem na stadionie, kilkadziesiąt metrów bieżni i wybiegliśmy do miasta. Początek delikatnie z górki, wiedziałem że będzie szybko ale tej prędkości na zbiegu absolutnie się nie odczuwało. Otwarcie wyszło w 3:21, ale już zaraz ustabilizowałem tempo na 3.30 i biegłem samotnie. Przed 4km minął mnie Bartosz Kryske z Bydgoszczy, ale nie odważyłem się z nim zabrać, chowałem siły na później. Już zaraz wyprzedził mnie Tomasz Grzybowski z Serocka. Co jest? - pomyślałem... przecież nie zwolniłem... niech biegną. Piątka stuknęła równo w 17:30 - idealnie z założeniami, biegło się bardzo komfortowo mimo delikatnego długiego podbiegu, na który właśnie się wdrapałem. Kiedy tuż przed 6km trasa skręciła na południe i na kolejnym podbiegu dostałem silny wiatr od czoła zacząłem żałować, że nie zabrałem się z chłopakami, którzy byli w tym momencie 20-30m przede mną. Siódmy kilometr był bardzo rozpaczliwy, ledwie co poniżej 3.50, a kosztowało to i tak sporo sił. Wreszcie za znacznikiem 8km trasa odbiła z linii wiatru i można było odetchnąć. Sporo jednak straciłem i pojawiły się pierwsze wątpliwości, czy jest jeszcze choć cień szans na powrócenie do walki o życiówkę. Zegarek na odmierzonej dyszce brutalnie ukazując mi czas 35:52 uzmysłowił mi, że już pozamiatane. Pozostało mi zewrzeć poślady i spróbować dowieźć aktualnie klepane 3.35/km ... Kiedy gdzieś koło 12km doszła mnie 1. kobieta Sylwia Ejdys-Tomaszewska biegła za mną kilka minut, ale wystarczyło krótkie odwrócenie się przez ramię i bez słowa dała mi wyczekiwaną zmianę. A już zaraz znowu biegliśmy pod wiatr... Czekałem na to i z ulgą wskoczyłem jej na koło, a raczej spróbowałem lecz niewiele to pomagało - Sylwia nie należy do wysokich i barczystych zawodniczek ;-) Zatem bardziej niż wiatrochron miałem wsparcie w postaci towarzystwa tuż przed sobą całkiem zgrabnej biegaczki.  Tuż za 15km trasa szczęśliwie zmieniła kierunek i to był jak dobrze pamiętam ostatni moment walki z wiatrem. Nie byłem jakoś specjalnie zakwaszony, ale nie znalazłem w sobie wewnętrznej motywacji by dalej biec z liderującą kobietą. Swoje zrobiła, pomogła mi przetrwać na wietrznym odcinku i chyba sumienie nie pozwoliło mi nadużywać jej koleżeństwa. Zaraz za wiaduktem była nawrotka. Znałem swoje tempo, wiedziałem że z pewnością gonią mnie kolejni biegacze. Jednak widok silnej 5-6 os. grupy mnie zaskoczył. Co współpraca to współpraca, moja brawurowa próba ustawienia tempomatu na 3.30 w dzisiejszych warunkach z góry była skazana na klęskę... Kawałek za 17km skręciliśmy w stronę miasta i nareszcie wiatr stał się sprzymierzeńcem. Tylko czekałem kiedy grupa mnie dojdzie, ale po pewnym czasie usłyszałem za sobą osamotnione sapanie jak się później okazało Artura Kamińskiego ze Skierniewic, który rozerwał grupę i pędził już w długim finiszu do mety. Miło spytał o samopoczucie i pomalutku zaczął mi się oddalać. Nie biegło mi się już komfortowo. Wmawiałem sobie: zacznę go gonić za minutę, za dwie, no dobra od 20km... Ale strata była już za duża. Dwudziesty pierwszy kilometr udało mi się pokonać poniżej 3.30, ale to było wszystko co miałem dziś do powiedzenia. Nie było finiszu na bieżni, było smutne i pełne goryczy ukończenie tego nieudanego startu. Długo nie dostawałem SMSa ze swoim oficjalnym wynikiem. W międzyczasie skromnie wytruchtałem boso na murawie stadionu (za ciepło nie było, ale odciski na stopach nie pozwoliły mi pozostać w butach), przebrałem się, zjadłem pyszny obiad z kompotem, pączkiem i kawą. Tylko chleb ze smalcem i ogórasem sobie odpuściłem - nie mogę sobie jeszcze folgować za bardzo, jeszcze 3 tygodnie względnej dyscypliny dietetycznej :) I tak stałem i marzłem pod sceną, gdzie odbywała się uroczystość zakończenia i dekoracji i wtem przyszła mi na telefon wiadomość o końcowym wyniku 2h30m :) No tyle to ja chcę na maratonie uzyskać - za kilka lat, jak zdrowie pozwoli i chęci zostaną... ale nie na połówce ;-) Okazało się, że mój czip nie został sczytany na linii mety i przypadkowo zapikał jak przechodziłem w jej pobliżu. Szybka akcja i obsługa czasu odnalazła zdjęcie z moim finiszem, tylko nie wiedzieć czemu uznała mi za końcowy czas o minutę lepszy niż rzeczywisty.

1:16:29 (Garmin)
tempo śr 3:38/km
miejsce 21/1109 Open, 
9 w kat M-30, 3 drużynowo

Cóż, za 3 tygodnie sukcesem będzie złamanie 2.40 - choćby o włos!

Tydzień 16/19: 23-29.03

pn 23.03 - 13km BC2 [3:52] śr 158bpm, końcowy 162, spadek po 1min do 117 ... razem 20km
Ten sam dystans i tempo co 4dni temu. Średni puls 3 oczka wyższy - przyczyn wiele: 2dni po mocnym BC3 z bonusem, cięższe buty treningowe, gruba bluza, porywy wiatru, dopiero tuż przed wyjściem na trening "puścił" mi ból głowy (ostatnio coś częściej mnie nawiedza... - wiosna), ale i dziwne skoki pulsu z winy technologicznej :P (wyszło przy analizie linii tętna, gdzie na zbiegach powstały dziwne "hopki"). Ponadto założyłem nowe opaski kompresyjne na łydki Royal Bay (z max stopniem kompresji). Noga nie chciała dziś "podawać", mięśniowo był to trening wymagający. Dużo lepiej biega mi się w wysłużonych już CEPach.

wt 24.03 - 14,6km rozbiegania po lesie
Mocno byłem zdziwiony wpatrując się w wartości prędkości na tarczy mojego Garmina. Ciężko mi było rozbujać się by średnie tempo spadła w końcu poniżej 5/km. Ale zaraz uświadomiłem sobie że właściwie jestem po 6 mocniejszych dniach z rzędu: była zabawa biegowa, II zakres, wcale nie regeneracyjne OWB1, start treningowy z bonusem, wycieczka z podbiegami i włączeniem i wczorajszy zakres ... Trochę tego się skumulowało :) Z czasem jednak nogi przyjemnie się rozkręciły i na mecie śr tempo wyniosło 4:46/km - w całości po lesie.

śr 25.03 - Wczoraj w pracy wykruszył mi się fleczer w zębie, tym leczonym kanałowo. Ból zaczął się wzmagać i już wiedziałem, że zaraz po pracy to jadę do dentysty, a nie na trening... Tym razem wybrałem się do sadysty z polecenia i zgodnie z tym co powiedział, kanał miałem w ogóle nieoczyszczony (sic!) i wdało się zapalenie... Po wizycie naszły mnie rozterki: robić dziś ten trening czy lepiej odpuścić. Nastał wieczór, słońce zaszło a znieczulenie nie puszczało :) Ale bardzo rozważny mauratończyk wyfrunął mimo wszystko w kierunku Zdrowia. Zaplanowałem sobie na dzisiaj 800ki, no ale miały one być na stadionie. Z racji ciemności zmodyfikowałem dystans i wykonałem 4 kilometrówki na odmierzonym odcnku.
4x1km p. 90s - 3:28, 3:26, 3:24, 3:27
Znieczulenie puściło dopiero w połowie treningu. Dziś wreszcie noga konkretnie podawała. Dość powiedzieć, że biegało się znacznie luźniej niż na poniedziałkowym zakresie. Na dobrą sprawę przerwę między odcinkami mogłem skrócić nawet do minuty, ale wolałem nie przeginać przed niedzielnym półmaratonem. Z tego samego powodu uznałem, że 4 powtórzenia wystarczą aby przewentylować płuca i mogę obecnie czekać na kompensację akcentu już za kilka dni. Razem wyszło zaledwie 11,3km - kiedy ja ostatnio tak krótki impuls robiłem :)

czw 26.03 - 13,8km rozbiegania [4:37], w tym 2 krótkie rytmy pod koniec

pt 27.03 - wolne (pierwsze od ponad miesiąca)

sb 28.03 - rozruch 6km [4:46] + 10` GR + 2x150R

ndz 29.03 - Półmaraton w Pabianicach - start kontrolny z atakiem na nowe PB

---
razem: 93km

niedziela, 22 marca 2015

Tydzień 15/19: 16-22.03

Gdybym grzecznie pobiegł w niedzielnym Pucharze w II zakresie, we wtorek pewnie bym mógł zrobić kolejny akcent. Dając się ponieść emocjom i adrenalinie przyszło mi jednak poświęcić dodatkowy okres czasu na regenerację. Z jednej strony solidniej wypocznę, ale z drugiej tracę ten jeden ważny trening...

pn 16.03 - 12,4km truchtu [4:57]
Od południa dopadł mnie silny ból głowy. Absolutnie nie chciało mi się dziś wychodzić na trening, ale za dużo kilometrów mi ostatnio wypadło, a poza tym jutro także za dużo nie powinienem biegać (masaż). Spiąłem poślady i mimo nawet lekkich nudności towarzyszących migrenie zmusiłem się do symbolicznej godziny truchtania. Koszmarne było to popołudnie, po powrocie prysznic, silne prochy i poległem w wyrze. Gdy wstałem chodziłem otumaniony aż do końca dnia. Dawno mnie już nie dopadł tak silny ból głowy - od razu nachodzą człowieka myśli, co by zrobił jakby to się wydarzyło w dzień maratonu... no masakra.....

wt 17.03 - 13,8km rozbiegania [4:45] + brzuchy + masaż nóg 1g
Jakże odmienne samopoczucie - po wczorajszej krótkiej drzemce w ciągu dnia, dziś obudziłem się grubo przed budzikiem i w efekcie wcześniej zawitałem do pracy. Tym samym wcześniej wyszedłem, ale niestety nie jest to za dobrze u mnie odbierane. A szkoda, czasem brakuje mi ruchomego czasu pracy ;-) Nogi były solidnie podmęczone po niedzielnym krosie, zazwyczaj kumulacja wypada u mnie na 2 dni po starcie i kolejny raz to się potwierdziło. O dziwo na wieczornym masażu było bezboleśnie. Ale z pewnością dobrze on nogom zrobił.

śr 18.03 - 10km OWB1 [4:29] + MZB 25x30/30 luźno ... razem 18,3km
Trening zrobiony na wielkim luzie mięśniowym i oddechowym. Dwa spokojne dni swoje zrobiły - o to chodziło. W zabawie biegowej zależało mi aby "zmieszać" trochę oddech, rozbujać mocniej serducho i pobudzić nogi przed jutrzejszym zakresem. Krótkie przyspieszenia na krótkich przerwach nie eksploatują tak bardzo organizmu, jak to mówią dobry fartlek nie jest zły :)

czw 19.03 - 13km BC2 [3:52] ... razem 20km
Nie wiedziałem dokładnie jaką objętość zakresu sobie dziś zafunduję. Chciałem się zdać na samopoczucie. Wiedziałem jedno, że wolę dziś pobiegać nieco za wolno, niż trochę za szybko. Bezwzględnie miał być to trening w II zakresie - w końcu za miesiąc maraton, nie można już spalić żadnego akcentu...
Koło 10km zaczęły się problemy żołądkowe, to wina probiotyku kilka godzin przed treningiem. Skończyłem w miejscu aby mieć jak najbliżej do domu :) Średnie tempo po 13km wyniosło 3.52/km na śr pulsie 155bpm (także była spora rezerwa). Końcowy puls wyniósł 160, a spadek po 1min bardzo optymistyczny do 115bpm.

pt 20.03 - 15,4km OWB1 [4:33]
Zahaczyłem o Arturówek - takie tam klepanie km bez historii :)

sb 21.03 - 10km WB3 w ramach I Wiosennego Crossu (Stawy Stefańskiego w Łodzi)
Zamiast samemu latać trójki na stadionie wybrałem start treningowy jako bieg ciągły progowy. Trasa biegu wiodła wokół jednego ze stawów w płd. części miasta - 4pętle z niezłą górką na każdej. Średnie tempo niemal zgodnie z założeniami wyniosło 3.38/km na śr pulsie 167bpm. Dało mi to nawet 2. miejsce w biegu (uczciwie mówiąc obsada nie była za mocna). Jako bonus dorzuciłem 2 mocne kilometrówki w 3:19 i 3:17.
Po obiedzie wskoczyłem na 10` do lodowatej wody w wannie, a pod wieczór wyszedłem na przeszło 11km bardzo spokojne rozbieganie [4:56]

ndz 22.03 - 22,8km wybiegania
Na dziś umówiłem się na grupową spokojną wycieczkę po krosowym terenie pod Łodzią. Miało być spokojnie - czysta tlenówka i rekreacja i tak było :)
Ze startu w Nowosolnej ruszyliśmy w 5 osób. Trasa wiodła początkowo asfaltem, ale zaraz odbiliśmy na drogi leśne, polne i bezdroża. Kilka długich podbiegów zaowocowało pokonaniem łącznie 300m w górę, co jak na Polskę centralną jest naprawdę niezłym wynikiem :) Po 20km w śr tempie 5.25/km rozprostowałem kopyta na 2km odcinku asfaltu, gdzie przyspieszyłem do tempa poniżej 4/km - ot takie włączenie do II zakresu. Na koniec 800m wytruchtania i tyle dobrego było na dzisiaj. Pod wieczór w planach jeszcze sauna.

---
Razem: 134km

Za tydzień biegnę półmaraton w Pabianicach. W zeszłym roku trafiły się idealne warunki (niecałe 10stC, niemal bez wiatru i delikatna mżawka) do szybkiego startu, co zaowocowało nową życiówką (po kilku miesiącach poprawioną jeszcze nieznacznie we Wrocławiu). Tak patrzę na swoje czasy poszczególnych km sprzed roku i dostrzegam, że pobiegłem wtedy bardzo równo. Najwolniejszy 3km w 3.37 (podbieg), najszybciej (poza końcówką) 8km w 3.23, gdy dołączyłem do pościgu zainicjowanego przez Damiana Piernikowskiego. Goniliśmy wtedy Krzyśka Pietrzyka i to się udało. Niemal całą trasę biegliśmy wtedy razem z Piernikiem. Uciekł mi dopiero na kilka minut przed metą, widać było że zachował więcej energii na finisz. Przyspieszyliśmy niby obydwaj, ale ja byłem w stanie 21km pokonać w 3:18 - mocniej już nie dałem rady... Finisz był wówczas na zabłoconej bieżni ziemnej i dałem z siebie absolutnie wszystko. Zakwaszenie na mecie wyniosło 8,4mmol/l :)

Jeśli trafią się podobne warunki to spróbuję w końcu rozprawić się z barierą 74minut. Mam już 3 wyniki 1:14:xx i najwyższy czas na zmianę cyfry :) Równe tempo 3.30/km powinno wystarczyć.

niedziela, 15 marca 2015

Tydzień 14/19: 9-15.03

Końcowe metry Pucharu Maratonu, foto: B. Oleksiewicz
Po ostatnich sensacjach stomatologicznych, w zeszłą sobotę po aplikacji lekarstwa do kanału zęba, dostałem również antybiotyk. Jakby chodziło o jakieś grypowe sprawy to oczywiście bym olał sprawę, ale w takim przypadku musiałem po niego niestety sięgnąć. I tak sporo zaryzykowałem i planowane 6 dni kuracji skróciłem do 4 - mam nadzieję, że się nie przejadę na tym...
I co tu robić na antybiotyku jak niedługo maraton? Jeśli tylko organizm pozwoli to biegać, ale na mocno zredukowanych obrotach i pod kontrolą pulsu. W niedzielę jeszcze nie poczułem osłabienia to pozwoliłem sobie na solidniejsze krosowe rozbieganie.

pn 9.03 - 6km [4:47] 127bpm + 5x50 skipA + 5x80pg ... razem 8,1km
Dawno już skipów nie męczyłem, ale długie podbiegi na dziś to nie byłby za dobry pomysł. 

wt 10.03 - 3,1km [4:41] 114bpm + 3x3km OWB2 p2` + 3,5km [5:01] 127bpm
Skusiłem się na taki substytut II zakresu - w krótkich kawałkach i wolniej. Trójki wyszły po 3.58/km na śr pulsach 145, 153 i 153bpm. Końcowy puls wyniósł 155bpm, a spadek po 1min - 112bpm. Biegło się względnie komfortowo, bez specjalnego osłabienia. Nawet miałem ochotę jeszcze na 1-2 trójki, ale rozsądek wziął górę :) ... razem 16,7km ... Wieczorem wziąłem ostatnią dawkę antybiotyku.

śr 11.03 - 15,1km rozbiegania [4:59] 125bpm
Puls bardzo przyzwoity, ale pod koniec odczuwałem już zmęczenie jakbym miał z 10km więcej w nogach. Cóż, regeneracja na antybiotyku jest mocno ograniczona, a organizm wciąż pamięta sobotnie BNP.

czw 12.03 - 5,7km [4:41] 128bpm + 10x200/200 Sz.W.+ 4km [4:55] 133bpm
Czułem się na tyle dobrze, że zdecydowałem się dziś na odcinki szybkościowe - krócej niż zwykle i na truchtanych wypoczynkowych przerwach. Podbiegłem do Parku 3 Maja na stadion Łodzianki. Ode mnie z domu tam jest cały czas lekko pod górę, a mimo to puls nie przekroczył 130oczek. Dwusetki latałem na bieżni ziemnej śr po 37,5s. Trucht między odcinkami zaczynałem od 5.30/km, a pod koniec do odpoczynku wystarczało już 5.05/km. Lekko wiało, momentami były silniejsze porywy. Średni puls na odcinkach rósł od 132 do 160bpm ... razem 13,7km.
Pod wieczór podjechałem na saunę fińską - 3 x 10`.

pt 13.03 - 16,2km [4:41] 131bpm
Zahaczyłem o mokry i pusty tradycyjnie w tygodniu Arturówek. Pod koniec czułem dużo mniejsze zmęczenie niż po środowym rozbieganiu 20s/km wolniej - jest dobrze :)

sb 14.03 - 12km [4:38] + 3x150R ... razem 13,1km

ndz 15.03 - Puchar Maratonu 26km kros
Relację wrzuciłem już na fanpage FB. Dorzucę garstkę danych na temat pulsu, bowiem pierwszy raz od dawien dawna zawody poleciałem z pulsometrem :)
lap1 - 4:01/km - 157bpm
lap2 - 3:52/km - 164bpm
lap3 - 3:45/km - 168bpm
lap4 - 3:41/km - 170bpm
lap5 - 3:35/km - 173bpm
zarejestrowany max 179bpm - pewnie na którymś z wielu podbiegów
śr 3:47/km, 166bpm

---
Razem: 114km
Nie sądziłem, że choć 100km uda mi się przekroczyć w tym tygodniu, a wyszło chyba całkiem przyzwoicie. Za 2 tygodnie kontrolna połówka w Pabianicach. Nie wiem jeszcze czy zdążę się odbudować po antybiotykach, także decyzję co do tempa podejmę kilka dni przed startem. Być może zdecyduję się jedynie na maratońskie tempo startowe.

niedziela, 8 marca 2015

Tydzień 13/19: 2-8.03

pn 2.03 - Po naprawdę mocnym tygodniu, a zwłaszcza weekendzie z wytrzymałością tempową i długim wybieganiem, dziś na treningu ... fruwałem :) Ale spodziewałem się tego, już któryś raz jak wskakuję na wysokie obroty to jestem w stanie je długo trzymać. Bo są to jednostki mocne, ale wszystkie przemyślane i z rezerwą. Nie chcę być mistrzem treningu, nie chcę nazbyt mocno eksploatować się poza startami głównymi i kontrolnymi.
10km WB1 [4:30] + MZB 20x30/30 + 3,1km [4:49]
Mała zabawa biegowa (MZB) to była długa seria 20tu krótkich żwawych 30s rytmów na krótkiej 30s przerwie truchtanej. Wszystkie odcinki zostały wykonane na samopoczucie w tempie 3.30-3.15/km. Jednostka miała na celu odmulenie nóg po niedzieli i pobudzenie przed wtorkowym odcinkowym krosem progresywnym w II zakresie.

wt 3.03 - Na przekór pogodzie, która straszy od wczorajszego wieczoru śniegiem, podjechałem dziś zaraz po pracy na urodzinowe śmiganie po Arturówku. Zaplanowałem miks II zakresu i siły biegowej, a w tym celu doskonała jest leśna pętla (3,9km) zaraz przy stawach.
kros 2 x 7,8km OWB2 p2`
I - 4:05, 4:03; śr 4:04/km ... 132 i 141bpm; śr 136bpm
II - 3:58, 3:55; śr 3:56/km ... 155 i 158bpm; śr 156bpm
Pierwszą ósemkę zrobiłem bardzo lekko, aż chyba za wolno. Ciężko tu mówić nawet o II zakresie, bo tylko na podbiegach puls przekraczał 150, a śr wyniósł zaledwie 136bpm. Na drugą musiałem podnieść tempo, nie wiedziałem tylko o ile by nie przedobrzyć z kolei w drugą stronę - wyszło chyba idealnie. Różnica aż 20ud/m przy raptem 8s/km szybciej, no ale nie startowałem w końcu tak świeży jak na pierwszych pętlach. Końcowy puls wyniósł 158bpm, a spadek po 1min do 120bpm.

śr 4.03 - 18,2km rozbiegania [4:43]

czw 5.03 - Od kilku dni pobolewał mnie ząb, wszedł pewnie jakiś stan zapalny. Mając to na uwadze musiałem dzisiaj wziąć poprawkę na tempo przy II zakresie.
15km BC2 [3:55] 
Średni puls wyniósł 160bpm, końcowy 162, spadek po 1min do 119bpm. Obrane tempo okazało się więc optymalne. Ból zęba/zębów wzmógł się jednak po treningu i musiałem podjechać do dentysty. Weszła mi taka tkliwość, że nie byłem w stanie stwierdzić gdzie dokładnie mnie boli. Założono mi dwie małe plomby i zalecono pastę z serii 'sensitive'.

pt 6.03 - 12,6km rozbiegania [4:40] ... z zębami kiepsko...

sb 7.03 - Pół nocy się wierciłem z bólu, ale będąc już umówionym na trening podjechałem na Zdrowie. Miałem dziś wsparcie znajomego rowerzysty z synem i tym samym do dyspozycji wodę, izotonik, żel energetyczny i towarzystwo :) Jeszcze podczas rozgrzewki ból niespodziewanie minął, nie umiem powiedzieć dlaczego... A przede mną była dość mocna jednostka biegu ciągłego z narastającym tempem.
29km BNP: 15km [4:22] + 5km [3:59] + 5km [3:49] + 3km [3:39] + 1km [3:27]
Biegałem na pętli na Zdrowiu (2,65km). Miała być równa trzydziestka i przedostatniego odcinka o kilometr więcej, ale wtedy kończyłbym na lekkim podbiegu i ciężko byłoby zaakcentować skok tempa. Już na wytruchtaniu ból zęba powrócił, a przy aucie wzmógł się do tego stopnia, że miałem łzy w oczach...
Po szybkim prysznicu dentysta i się zaczęło - podwójne znieczulenie, założenie dość głęboko lekarstwa, fleczer, antybiotyk i wielce prawdopodobne leczenie kanałowe...
Pod wieczór 10` kąpieli w lodowatej wodzie.

ndz 8.03 - 19,4km rozbiegania na krosie [4:42]

---
Razem: 144km

Jutro wieczorem dentysta, także będę wiedział na czym stoję z maratonem. Zdaję sobie sprawę, że w przypadku dłuższej kuracji antybiotykiem i leczenia kanałowego o dobrym wyniku mogę zapomnieć..

niedziela, 1 marca 2015

Tydzień 12/19: 23.02-01.03

pn 23.02 - 12,1km WB1 [4:33] + SB 10x 410pg [~3.30-3.25] + 3,4km [4:58]  *** Razem 23,8km

wt 24.02 - 17,7km rozbiegania [4:40]

śr 25.02 - 3km WB1 [4:31] + 18km BC2 [3:50] puls końcowy 166, śr 161,5, spadek po 1min do 128bpm + 3,5km [4:57] *** Razem 24,9km

czw 26.02 - 6,4km WB1 [4:26] + Sz.W. 2x (10x 200/200) @~38s ps 800 + 4,2km [5:05] *** Razem 19,7km

pt 27.02 - 17km rozbiegania [4:45]

sb 28.02 - 3km WB1 [4:48] + WT 7x2km [3:40] p400, puls końcowy168, spadek po 1min do 120bpm + 2km [5:15] *** Razem 22,2km

ndz 1.03 - 30,2km wybiegania [4:35]


Siła, zakres, szybkość, tempo i bieg długi - wszystko zmieszczone w jednym tygodniu :). Co wieczór 10` poświęcałem na manipulację powięzi piłką kauczukową na brzuchatych łydek i dwugłowych ud. We wtorek i sobotę zaraz po treningu wskoczyłem na 10` do lodowatej wody w wannie. W niedzielę po obiedzie w planach sauna fińska (3x10`).

---
Razem: 156km