Gdybym grzecznie pobiegł w niedzielnym Pucharze w II zakresie, we wtorek pewnie bym mógł zrobić kolejny akcent. Dając się ponieść emocjom i adrenalinie przyszło mi jednak poświęcić dodatkowy okres czasu na regenerację. Z jednej strony solidniej wypocznę, ale z drugiej tracę ten jeden ważny trening...
pn 16.03 - 12,4km truchtu [4:57]
Od południa dopadł mnie silny ból głowy. Absolutnie nie chciało mi się dziś wychodzić na trening, ale za dużo kilometrów mi ostatnio wypadło, a poza tym jutro także za dużo nie powinienem biegać (masaż). Spiąłem poślady i mimo nawet lekkich nudności towarzyszących migrenie zmusiłem się do symbolicznej godziny truchtania. Koszmarne było to popołudnie, po powrocie prysznic, silne prochy i poległem w wyrze. Gdy wstałem chodziłem otumaniony aż do końca dnia. Dawno mnie już nie dopadł tak silny ból głowy - od razu nachodzą człowieka myśli, co by zrobił jakby to się wydarzyło w dzień maratonu... no masakra.....
wt 17.03 - 13,8km rozbiegania [4:45] + brzuchy + masaż nóg 1g
Jakże odmienne samopoczucie - po wczorajszej krótkiej drzemce w ciągu dnia, dziś obudziłem się grubo przed budzikiem i w efekcie wcześniej zawitałem do pracy. Tym samym wcześniej wyszedłem, ale niestety nie jest to za dobrze u mnie odbierane. A szkoda, czasem brakuje mi ruchomego czasu pracy ;-) Nogi były solidnie podmęczone po niedzielnym krosie, zazwyczaj kumulacja wypada u mnie na 2 dni po starcie i kolejny raz to się potwierdziło. O dziwo na wieczornym masażu było bezboleśnie. Ale z pewnością dobrze on nogom zrobił.
śr 18.03 - 10km OWB1 [4:29] + MZB 25x30/30 luźno ... razem 18,3km
Trening zrobiony na wielkim luzie mięśniowym i oddechowym. Dwa spokojne dni swoje zrobiły - o to chodziło. W zabawie biegowej zależało mi aby "zmieszać" trochę oddech, rozbujać mocniej serducho i pobudzić nogi przed jutrzejszym zakresem. Krótkie przyspieszenia na krótkich przerwach nie eksploatują tak bardzo organizmu, jak to mówią dobry fartlek nie jest zły :)
Od południa dopadł mnie silny ból głowy. Absolutnie nie chciało mi się dziś wychodzić na trening, ale za dużo kilometrów mi ostatnio wypadło, a poza tym jutro także za dużo nie powinienem biegać (masaż). Spiąłem poślady i mimo nawet lekkich nudności towarzyszących migrenie zmusiłem się do symbolicznej godziny truchtania. Koszmarne było to popołudnie, po powrocie prysznic, silne prochy i poległem w wyrze. Gdy wstałem chodziłem otumaniony aż do końca dnia. Dawno mnie już nie dopadł tak silny ból głowy - od razu nachodzą człowieka myśli, co by zrobił jakby to się wydarzyło w dzień maratonu... no masakra.....
wt 17.03 - 13,8km rozbiegania [4:45] + brzuchy + masaż nóg 1g
Jakże odmienne samopoczucie - po wczorajszej krótkiej drzemce w ciągu dnia, dziś obudziłem się grubo przed budzikiem i w efekcie wcześniej zawitałem do pracy. Tym samym wcześniej wyszedłem, ale niestety nie jest to za dobrze u mnie odbierane. A szkoda, czasem brakuje mi ruchomego czasu pracy ;-) Nogi były solidnie podmęczone po niedzielnym krosie, zazwyczaj kumulacja wypada u mnie na 2 dni po starcie i kolejny raz to się potwierdziło. O dziwo na wieczornym masażu było bezboleśnie. Ale z pewnością dobrze on nogom zrobił.
śr 18.03 - 10km OWB1 [4:29] + MZB 25x30/30 luźno ... razem 18,3km
Trening zrobiony na wielkim luzie mięśniowym i oddechowym. Dwa spokojne dni swoje zrobiły - o to chodziło. W zabawie biegowej zależało mi aby "zmieszać" trochę oddech, rozbujać mocniej serducho i pobudzić nogi przed jutrzejszym zakresem. Krótkie przyspieszenia na krótkich przerwach nie eksploatują tak bardzo organizmu, jak to mówią dobry fartlek nie jest zły :)
czw 19.03 - 13km BC2 [3:52] ... razem 20km
Nie wiedziałem dokładnie jaką objętość zakresu sobie dziś zafunduję. Chciałem się zdać na samopoczucie. Wiedziałem jedno, że wolę dziś pobiegać nieco za wolno, niż trochę za szybko. Bezwzględnie miał być to trening w II zakresie - w końcu za miesiąc maraton, nie można już spalić żadnego akcentu...
Koło 10km zaczęły się problemy żołądkowe, to wina probiotyku kilka godzin przed treningiem. Skończyłem w miejscu aby mieć jak najbliżej do domu :) Średnie tempo po 13km wyniosło 3.52/km na śr pulsie 155bpm (także była spora rezerwa). Końcowy puls wyniósł 160, a spadek po 1min bardzo optymistyczny do 115bpm.
Nie wiedziałem dokładnie jaką objętość zakresu sobie dziś zafunduję. Chciałem się zdać na samopoczucie. Wiedziałem jedno, że wolę dziś pobiegać nieco za wolno, niż trochę za szybko. Bezwzględnie miał być to trening w II zakresie - w końcu za miesiąc maraton, nie można już spalić żadnego akcentu...
Koło 10km zaczęły się problemy żołądkowe, to wina probiotyku kilka godzin przed treningiem. Skończyłem w miejscu aby mieć jak najbliżej do domu :) Średnie tempo po 13km wyniosło 3.52/km na śr pulsie 155bpm (także była spora rezerwa). Końcowy puls wyniósł 160, a spadek po 1min bardzo optymistyczny do 115bpm.
pt 20.03 - 15,4km OWB1 [4:33]
Zahaczyłem o Arturówek - takie tam klepanie km bez historii :)
Zahaczyłem o Arturówek - takie tam klepanie km bez historii :)
sb 21.03 - 10km WB3 w ramach I Wiosennego Crossu (Stawy Stefańskiego w Łodzi)
Zamiast samemu latać trójki na stadionie wybrałem start treningowy jako bieg ciągły progowy. Trasa biegu wiodła wokół jednego ze stawów w płd. części miasta - 4pętle z niezłą górką na każdej. Średnie tempo niemal zgodnie z założeniami wyniosło 3.38/km na śr pulsie 167bpm. Dało mi to nawet 2. miejsce w biegu (uczciwie mówiąc obsada nie była za mocna). Jako bonus dorzuciłem 2 mocne kilometrówki w 3:19 i 3:17.
Po obiedzie wskoczyłem na 10` do lodowatej wody w wannie, a pod wieczór wyszedłem na przeszło 11km bardzo spokojne rozbieganie [4:56]
ndz 22.03 - 22,8km wybiegania
Na dziś umówiłem się na grupową spokojną wycieczkę po krosowym terenie pod Łodzią. Miało być spokojnie - czysta tlenówka i rekreacja i tak było :)
Ze startu w Nowosolnej ruszyliśmy w 5 osób. Trasa wiodła początkowo asfaltem, ale zaraz odbiliśmy na drogi leśne, polne i bezdroża. Kilka długich podbiegów zaowocowało pokonaniem łącznie 300m w górę, co jak na Polskę centralną jest naprawdę niezłym wynikiem :) Po 20km w śr tempie 5.25/km rozprostowałem kopyta na 2km odcinku asfaltu, gdzie przyspieszyłem do tempa poniżej 4/km - ot takie włączenie do II zakresu. Na koniec 800m wytruchtania i tyle dobrego było na dzisiaj. Pod wieczór w planach jeszcze sauna.
Zamiast samemu latać trójki na stadionie wybrałem start treningowy jako bieg ciągły progowy. Trasa biegu wiodła wokół jednego ze stawów w płd. części miasta - 4pętle z niezłą górką na każdej. Średnie tempo niemal zgodnie z założeniami wyniosło 3.38/km na śr pulsie 167bpm. Dało mi to nawet 2. miejsce w biegu (uczciwie mówiąc obsada nie była za mocna). Jako bonus dorzuciłem 2 mocne kilometrówki w 3:19 i 3:17.
Po obiedzie wskoczyłem na 10` do lodowatej wody w wannie, a pod wieczór wyszedłem na przeszło 11km bardzo spokojne rozbieganie [4:56]
ndz 22.03 - 22,8km wybiegania
Na dziś umówiłem się na grupową spokojną wycieczkę po krosowym terenie pod Łodzią. Miało być spokojnie - czysta tlenówka i rekreacja i tak było :)
Ze startu w Nowosolnej ruszyliśmy w 5 osób. Trasa wiodła początkowo asfaltem, ale zaraz odbiliśmy na drogi leśne, polne i bezdroża. Kilka długich podbiegów zaowocowało pokonaniem łącznie 300m w górę, co jak na Polskę centralną jest naprawdę niezłym wynikiem :) Po 20km w śr tempie 5.25/km rozprostowałem kopyta na 2km odcinku asfaltu, gdzie przyspieszyłem do tempa poniżej 4/km - ot takie włączenie do II zakresu. Na koniec 800m wytruchtania i tyle dobrego było na dzisiaj. Pod wieczór w planach jeszcze sauna.
---
Razem: 134km
Za tydzień biegnę półmaraton w Pabianicach. W zeszłym roku trafiły się idealne warunki (niecałe 10stC, niemal bez wiatru i delikatna mżawka) do szybkiego startu, co zaowocowało nową życiówką (po kilku miesiącach poprawioną jeszcze nieznacznie we Wrocławiu). Tak patrzę na swoje czasy poszczególnych km sprzed roku i dostrzegam, że pobiegłem wtedy bardzo równo. Najwolniejszy 3km w 3.37 (podbieg), najszybciej (poza końcówką) 8km w 3.23, gdy dołączyłem do pościgu zainicjowanego przez Damiana Piernikowskiego. Goniliśmy wtedy Krzyśka Pietrzyka i to się udało. Niemal całą trasę biegliśmy wtedy razem z Piernikiem. Uciekł mi dopiero na kilka minut przed metą, widać było że zachował więcej energii na finisz. Przyspieszyliśmy niby obydwaj, ale ja byłem w stanie 21km pokonać w 3:18 - mocniej już nie dałem rady... Finisz był wówczas na zabłoconej bieżni ziemnej i dałem z siebie absolutnie wszystko. Zakwaszenie na mecie wyniosło 8,4mmol/l :)
Jeśli trafią się podobne warunki to spróbuję w końcu rozprawić się z barierą 74minut. Mam już 3 wyniki 1:14:xx i najwyższy czas na zmianę cyfry :) Równe tempo 3.30/km powinno wystarczyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz