poniedziałek, 14 marca 2016

Puchar Maratonu, runda finałowa - 26,2km

Przed miesiącem, po przedostatnim biegu w pucharowym cyklu, w czołówce klasyfikacji zrobiło się arcyciekawie. Na końcowe zwycięstwo szanse mieliśmy we trzech – Tomek Owczarek, Michał Stawski i ja. Właściwie ciężko było wskazać faworyta. Tomek w przepięknym stylu zdecydowanie zwyciężył na 21km, Michał ze swoimi piorunującymi końcówkami zawsze jest groźny o ile utrzyma wcześniejsze tempo, a ja broniłem tytułu sprzed roku i we wszystkich swoich biegach plasowałem się w czołowej trójce. Smaku pucharowego zwycięstwa w tej edycji jednak jeszcze nie poczułem. Końcowym zwycięzcą cyklu mógł być tylko jeden z nas – ten który wygra w bezpośrednim pojedynku w ostatnim biegu cyklu.

Linia startu z nieznanych mi powodów została tym razem nieco przesunięta, co muszę przyznać wywołało u mnie spory niepokój, gdy minutę przed początkiem wyścigu podchodziłem w okolice startu. Przestraszyłem się, że zegarek mi się późni i już ruszyli. Szczęśliwie mój chronometr działał jeszcze wówczas bez zarzutu – jeszcze, bo już w trakcie zawodów nieoczekiwanie spłatał mi psikusa, ale o tym potem. Z Tomkiem Owczarkiem przywitałem się jeszcze przed rozgrzewką, na linii startu uścisnąłem prawicę Michałowi oraz Krzyśkowi Pietrzykowi, który nieoczekiwanie pojawił się dzisiaj, jednak z zamiarem biegu jedynie treningowego. Podkreślił nawet „nie chcę wam przeszkadzać” :) Również treningowo miał dziś pobiec Tomek Kunikowski. Zamiary zamiarami, jednak podczas rywalizacji różnie to wychodzi – bieg miał mocną obsadę.

Tak oczekując końcowego odliczania i wystrzału startowego wciąż na dobrą sprawę nie wiedziałem jaką obrać taktykę. Miałem w głowie kilka możliwych scenariuszy i z niecierpliwością czekałem na rozwój wydarzeń. Ruszyliśmy chwilę po godzinie 10 i od samego początku wziąłem ciężar dyktowania tempa na siebie. 

Ruszyliśmy - autor: Foto Doktorek

Przed rokiem otwarcie było niemal spacerowe i w większej grupie biegliśmy po 4/km, tym razem było sporo szybciej, bo poniżej 3:45/km. Kątem oka widziałem Tomka Owczarka, a za plecami słyszałem Michała. Dość szybko go zacząłem słyszeć, dziś nie miał jednak swojego dnia i tempo okazało się za mocne dla niego – odpuścił już na samym początku…
Uciekinierzy - autor: K.Szymczak

Pierwsze koło (ok 5,23km) zamknęliśmy z Tomkiem po 19:07 (3:40/km) i wypracowaliśmy sobie wielką przewagę (ponad minutę!) Na siódmym kilometrze Tomek mocniej szarpnął, wyszedł przede mnie, tym razem to ja „skleiłem” mu plecy i z niepokojem czekałem na dalszy rozwój wydarzeń. 

Końcówka 2.okrążenia - autor: Foto Doktorek

Czas drugiego okrążenia wyniósł 18:57 (3:38/km). Naprawdę mocno jak na ten etap ponad 26-cio kilometrowego biegu po lesie. Nasza przewaga wzrosła do 2,5minuty i stało się jasne, że tylko jakiś kataklizm pozwoliłby komuś nas dogonić. Pruliśmy jak w transie wciąż powiększając przewagę nad resztą stawki. Od 10,5km ponownie to ja byłem na prowadzeniu, bo Tomek zwolnił na moment by przejąć butelkę z izotonikiem od swoich ludzi. Na ostatnim kole pewnie bym wówczas szarpnął by spróbować mu uciec, zwłaszcza że był lekki podbieg, ale na to było zdecydowanie za wcześnie. Już zaraz „siadł mi na kole” i tak siedział na nim właściwie niemal do samego końca. Trzecia pętla stuknęła po 19:09 (3:41/km), jednak gdy chciałem spojrzeć na zegarek tempa już nie odczytałem bo ten … wyłączył się. Pozostało mi do końca biegu bazować jedynie na samopoczuciu i intuicji. Sytuacja się nie zmieniała, biegło się względnie komfortowo, trzymałem takie tempo by zachować jak najwięcej sił na finisz. 

Tempomat :) - autor: Foto Doktorek

Za 18km sięgnąłem do kieszonki po żel energetyczny, bardziej z rozsądku niż za potrzebą – dobre naładowanie węglowodanami zawczasu to niezmiernie ważna składowa końcowego sukcesu. Przedostatnie okrążenie było już wyraźnie wolniejsze – 19:30, co oznaczało spadek tempa do 3:45/km. Gdy zaczynaliśmy ostatnią pętlę na świetny pomysł wpadł kręcący się nieopodal rowerzysta, który zdecydował się nam „taranować” drogę, bo prosić dublowanych biegaczy o ustąpienie nam miejsca. Zdecydowanie ułatwiło nam to bieg na końcowym okrążeniu i z tego miejsca kieruję mu raz jeszcze podziękowania. Po oddechu Tomka wnioskowałem, że mocno osłabł i zastanawiałem się na ile jest to przykrywka, a na ile rzeczywisty stan rzeczy. Zaryzykowałem, że jednak nie udaje i nie zdecydowałem się na długi finisz, co rozważałem wcześniej, a dopiero niespełna 600m przed metą na ostatniej prostej mocno szarpnąłem i co rusz oglądałem się do tyłu. 

Końcóweczka - autor: Ilona J.-Gronek

Szybko rywala zgubiłem, jednak nie miałem 100% pewności czy nie zlał mi się w jednej z grup dublowanych zawodników, także nie zwalniałem i wpadłem niemal sprintem na metę – aż 16 sekund przed Tomkiem i ponad 5,5minuty za trzecim dzisiaj Michałem … Adamkiewiczem. 

Upragniony triumf :) - autor: Beata Oleksiewicz

Oba Michały (również wspominany przeze mnie M.Stawski) będą biegły łódzki maraton i naprawdę ciekawi mnie, który okaże się mocniejszy. Michał Adamkiewicz w ostatnich miesiącach wykonał fenomenalny postęp i jeśli zachowa tendencję już niedługo może zacząć rozdawać karty w biegach w Regionie Łódzkim, czego mu bardzo życzę, bo sympatyczny człek z niego :) 

Chwila sławy, w tle znajome Sowy i samozwańczy rowerowy "taran" - autor: Foto Doktorek

Najwierniejsi wczoraj kibice - żona z Sowami :) - autor: Foto Doktorek

Jak dobrze że już koniec - autor: Foto Doktorek

Pro forma, czas ostatniego okrążenia wyniósł 19:06 (3:40/km).
  1. Maurycy Oleksiewicz   1:35:47
  2. Tomasz Owczarek         1:36:03 (+0:16)
  3. Michał Adamkiewicz    1:41:23 (+5:36)
  4. Michał Stawski              1:42:22 (+6:35)
  5. Tomasz Kunikowski      1:42:56 (+7:09)
  6.  Robert Jasion                 1:43:29 (+7:42)

Końcowa klasyfikacja Pucharu Maratonu 2015/2016:
  1. Maurycy Oleksiewicz    320
  2. Tomasz Owczarek          300
  3.  Michał Stawski              280

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz