z T.Kunikowskim; foto: Kamil Weinberg |
Nazajutrz po wtorkowej mocnej interwałowej drabince czułem się nadspodziewanie dobrze. Nie odcisnęła ona na mnie takiego piętna jak się spodziewałem. Tym samym podkusiło mnie i w czwartek dorzuciłem do pieca i zrobiłem trening szybkościowy. Nie miałem zegarka, bo ten jest w serwisie, i to był spory błąd, bo wydaje mi się że latałem zdecydowanie za szybko. Niby było to tylko 10x200m, ale czasowo mogło to być poniżej 36sekund, co mnie niestety podcięło. Cały piątek snułem się zmarnowany, po pracy wypełzłem na bardzo krótki rozruch licząc że to coś pomoże. I nawet co nieco rozruszałem kopyta, ale świeżości brakowało. Wskoczyłem do wanny z lodowatą wodą na niecałe 10minut, wieczorem wysmarowałem nogi chłodzącą maścią końską, no ratowałem się jak umiałem. Dziś rano na spacerze z psem adrenalina przedstartowa zaczęła pewnie działać, bo mięśnie w końcu przestały pobolewać.
Do Arturówka dotarliśmy z Beatą przed 10, całkiem sprawnie odebraliśmy numery startowe. Tak, tak - startowaliśmy dziś oboje :) Moją dzielną małżonkę czekała dziś druga batalia z "dychą" na zawodach, bo treningowo już kilka razy pokonała ten dystans. Rozgrzewkę zacząłem wcześnie, bo już o 10.20. Po 3 kilometrach z narastającą prędkością porozciągałem się co nieco, z Tomkiem Kunikowskim dorzuciłem 2 krótkie spokojne rytmy i nieśpieszno potruchtałem w stronę startu, który w tym roku wyjątkowo zorganizowano przy placu zabaw za MOSiR'em. W licznej grupie znajomych spośród potencjalnych rywali, poza wspomnianym już Tomkiem, dojrzałem Artura Kamińskego (Płock), Daniela Romanowicza i Janka Wróblewskiego (niegdyś czołowego biegacza z Regionu Łódzkiego). To między nami miała toczyć się walka o podium.
Zgodnie z oczekiwaniami tak to właśnie wyglądało. Już po 3 kilometrach została nas trójka (Artur, Tomek i ja), a tempo wcale nie było specjalnie zawrotne - 3:41, 3:37, 3:33. Do pokonania mieliśmy 2 leśne nieco krosowe pętle. Zastanawiałem się kiedy potencjalnie najsilniejszy z nas Artur przyspieszy i czy Tomek pójdzie z nim, czy może pobiegniemy razem i kwestię miejsca drugiego rozstrzygniemy w końcówce między sobą. Kilometr czwarty wyszedł w 3:34, a kolejny wreszcie mocniejszy - 3:28. Artur szarpnął na jednym z krótkich podbiegów, było to na 5,5km trasy. Ku mojemu zadowoleniu Tomek odpuścił, bowiem wcale nie biegło mi się komfortowo. Był to mięśniowo wymagający wysiłek. Artur powoli ale systematycznie się oddalał, cały czas kontrolował przy tym sytuację co chwila zerkając przez ramię do tyłu. Ale obydwaj z Tomkiem nie mieliśmy ochoty podjąć pogoni. Za plecami mieliśmy czysto, zatem nie musieliśmy żyłować tempa. Czasy kolejnych kilometrów wyniosły 3:37, 3:36 i ósmy kilometr zaledwie w 3:48 (ale na nasze usprawiedliwienie był tam spory podbieg :P). Wiedziałem, że zmodyfikowana trasa będzie miała ok. 9,5km. Uspokoiwszy oddech szarpnąłem na zbiegu na kilometr przed metą. Dziewiąty kilometr zaczęty niemrawo po przyspieszeniu w połowie skończyłem w 3:23 i wypracowałem już bezpieczną przewagę nad Tomkiem. Końcowe 420m przebiegłem w 1:20 [3:10/km] i zadowolony wpadłem na metę na drugim miejscu. Nie miałem dziś zamiaru wypruwać flaków i nie stanąłem do walki z Arturem o zwycięstwo. Po prostu wiedziałem, że to nie mój kaliber. Może jeszcze na świeżości bym spróbował, ale dziś moja gonitwa na 99% sprowokowała by go do jeszcze mocniejszego podkręcenia tempa, a w konsekwencji wyczerpany w końcówce mógłbym nie sprostać atakowi Tomka :)
1. Artur Kamiński 33:29
2. Maurycy Oleksiewicz 33:41
3. Tomasz Kunikowski 33:54
4. Jan Wróblewski 34:12
1. Artur Kamiński 33:29
2. Maurycy Oleksiewicz 33:41
3. Tomasz Kunikowski 33:54
4. Jan Wróblewski 34:12
9,42km - 33:41 [3:35], miejsce 2
Beata zajęła 26miejsce wśród kobiet, a pokonanie tej wymagającej trasy zajęło jej 59:32, co w przeliczeniu na 10km daje 1h3m. Dla porównania w Biegu Niepodległości pół roku temu potrzebowała ponad minutę więcej, a profil był wówczas zdecydowanie bardziej płaski. Muszę jeszcze nadmienić że czekając dziś na żonę przed metą, chciałem ją chwycić za rękę i przebiec końcówkę wspólnie. Nie udało się - Beata samotnie zafiniszowała sprintem :)
Beata zajęła 26miejsce wśród kobiet, a pokonanie tej wymagającej trasy zajęło jej 59:32, co w przeliczeniu na 10km daje 1h3m. Dla porównania w Biegu Niepodległości pół roku temu potrzebowała ponad minutę więcej, a profil był wówczas zdecydowanie bardziej płaski. Muszę jeszcze nadmienić że czekając dziś na żonę przed metą, chciałem ją chwycić za rękę i przebiec końcówkę wspólnie. Nie udało się - Beata samotnie zafiniszowała sprintem :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz