Bieg Wdzięczności za Pontyfikat Jana Pawła II jest od kilku lat największą imprezą sportową w Konstantynowie Łódzkim. Zawody są rozgrywane od 2007roku i pierwotnie rywalizowano na dystansach 3 (kobiety) i 6km (mężczyźni). Pierwszy mój start w Konstantynowie miał miejsce w 2011roku, kiedy po roku regularnego biegania zająłem wysokie 8.miejsce. W kolejnym roku ścigano się już tylko na jednym dystansie 5km, ale sam odpuściłem start będąc świeżo po swoim maratońskim debiucie. Od 2013r. bieg posiada atest PZLA i wchodzi w skład Biegów u Puchar Marszałka Województwa Łódzkiego. To wówczas zająłem miejsce na najniższym stopniu podium osiągając aktualną do dziś życiówkę 16:39. W roku następnym przybiegłem drugi z czasem zaledwie o 1sekundę gorszym.
foto: J. Kosmatka |
Bardzo rzadko startuję na atestowanych piątkach, tym bardziej miałem ochotę na poprawę rekordowego czasu. Śledziłem prognozy pogody na dzisiaj i już od kilku dni było wiadomo, że biegaczom przyjdzie zmagać się nie tylko ze swoimi słabościami, ale i z silnymi porywami wiatru. Cenne nagrody przyciągnęły na start wielu szybkich zawodników. Czołówka była wyjątkowo mocna. Zaczęliśmy w samo południe, jak dla mnie późno. Śmiesznie wyglądał ten początek gdy nie było nikogo chętnego do poprowadzenia biegu. Co chwila zaczepialiśmy o siebie nogami, trącaliśmy się łokciami, no niemal wszyscy się czaili :) Ciężar liderowania i rozbijania wiatru wziął na siebie Tomek Kunikowski, za co wielkie brawa dla niego. Jak ktoś jest dobrze wytrenowany to nawet wiatr mu nie straszny. Pierwszy kilometr stuknął po 3:27, co zważywszy na uczestnictwo w biegu takich ścigantów jak Błażej Skowroński i Krzysiek Pietrzyk jest czasem wręcz nieprzyzwoitym. Jeszcze przed 2km czekała nas nawrotka, która w tym tłoku wyhamowywała do zera. Tuż przed nią wspomniana dwójka szarpnęła i zaczęła uciekać od wciąż dużej czołowej grupy. Ruszył za nimi Fabian Florek z Konina. Drugi kilometr był już szybszy (3:21) , ale wciąż poniżej tempa gwarantującego bieg na rekord życiowy. Półmetek minąłem w czasie 8:30, co raczej nie napawało optymizmem. Zacząłem tracić dystans do kolejnej grupki, także musiałem się sprężyć by dojść ich przed 3km, kiedy znowu zakręcaliśmy pod silny wiatr. Potrzebowałem na to 3:17 - udało się i schowałem się za plecami. Zaraz zrównał się ze mną Artur Kamiński (Skierniewice, nie ten z Textilcrossu :P). Jeszcze przed 4km zacząłem ponownie tracić dystans do grupy. Znowu stało się to samo co na Orlenowskiej 10ce - nie potrafiłem włączyć 5ego biegu, no nie mogłem się zmusić do znalezienia się w strefie silnego dyskomfortu. Na wysokości nawrotki (800m przed metą) byłem ósmy i widziałem że Artur z Tomkiem mocniej szarpnęli. Utrzymując stałe tempo udało mi się minąć Tobiasza Olszaka z Rawy Maz., ale na dogonienie uciekającej grupy nie miałem pomysłu. Na 200m od mety zacząłem się oglądać do tyłu i nikogo tam nie widziałem. Tym większe było moje zdziwienie, gdy w wynikach dojrzałem aż 3 biegaczy w przedziale 5 sekund za mną.
Dobiegłem na 7. pozycji z przeciętnym czasem 16:53, Kolejny raz Artur okazał się mocniejszy ode mnie, pierwszy chyba raz przegrałem z Tomkiem - brawa dla nich :) W wywieszonych wynikach przy kategorii wiekowej znalazłem lokatę czwartą. Miłą niespodzianką było jednak niedublowanie się kategorii Open z wiekowymi (pierwszy raz w Konstantynowie) i tym samym zostałem sklasyfikowany na 2miejscu w kategorii M30 - za Arturem i przed Sewerynem Pogockim z Zelowa. Zgodnie z oczekiwaniami zwyciężył Błażej, przed Krzyśkiem który niespełna 12godzin wcześniej bardzo mocno pobiegł w nocnym biegu po łódzkim lotnisku. Tylko pozazdrościć regeneracji - chapeau bas :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz