niedziela, 5 kwietnia 2015

Tydzień 17/19: 30.03-5.04

pn 30.03 - sauna fińska 3x10`

wt 31.03 - 14km rozbiegania [4:43] śr 133bpm
Dziś towarzyszyło mi niesamowite noszenie i lekkość. Mimo silnego deszczu i porywistego wiatru czułem się jak na plaży. Dzień wolny i sauna super mnie zregenerowały. Wcześniej planowałem na dziś masaż, ale absolutnie nie czułem potrzeby - kompletnie nic nie bolało, nic na ponaciągałem. Cóż, pewnie nie dałem z siebie wszystkiego na półmaratonie...

śr 1.04 - 18km OWB1 [4:33] + 5x70R

czw 2.04 - 2x6km OWB2 p2` - 3:55 155bpm, 4:00 160bpm - końcowy 164, spadek po 1min 119
Po burzy śnieżnej na stadionie nie było widać granicy między bieżnią, a murawą. Odśnieżywszy orientacyjnie kawałek tartanu odszukałem granicę toru. Pierwsze rozgrzewkowe koło potykałem się o krawężnik szczelnie schowany za blisko 10cm warstwą śniegu. Gdy w końcu ruszyłem nie miałem pojęcia jakie tempo uda się osiągnąć - po kilku minutach wyliczyłem, że wychodzi 3.55/km, a puls oscyluje w okolicy 150-155ud. Lecz gdy po 6km przekraczał 160ud., a ja planowałem naście km, to jednak rozdzieliłem zakres na kawałki i po 400m truchtu ruszyłem na kolejną szóstkę 5s/km wolniej. Z każdym kolejnym kółkiem tor bieżni był coraz bardziej wyślizgany i nierówny. Pisałem już, że cały czas napitalał poziomy śnieg? Końcówka siłą rzeczy była już lekko wymagająca mięśniowo. Takie treningi hartują psychikę, w pełni zadowolony mogłem wrócić do domu :)

pt 3.04 - 15,5km rozbiegania [4:39]

sb 4.04 - 5x3km WT p2`
Do rozgrzewki nie byłem pewny jakie odcinki dziś zrobić. Biegałem już dwójki, zrobiłem dychę ciągłego, myślałem dziś nad kilometrówkami na bardzo krótkich przerwach, ale dotarło do mnie, że to będzie już ostatni trening tempowy. Bliżej maratonu już nie odważę się na kolejny, także dziś wymyśliłem że zmęczę się konkretniej :) Trójki są wg mnie najbardziej wymagającą długością, bo robi się ich zazwyczaj aż pięć. A właśnie wznawianie serii na względnie dużym dystansie męczy najbardziej. Średni puls na pierwszym odcinku wyszedł śmiesznie niski (144bpm), ale zawsze tak mam na początku biegu. Na kolejnych wyniósł już po 166 oczek. Pod koniec każdej lekko skakał powyżej 170bpm, ale na tej ostatniej zatrzymał się dokładnie na tej granicznej wartości. Spadek po 1min nie był jakiś oszałamiający (do 128bpm), ale też nie zasiał niepokoju - no po prostu miał prawo być słabszy niż po II zakresie. Swoją drogą jeszcze rok temu to przy BC2 miałem takie spadki. Czasy trójek, poza pierwszą lekko wolniejszą, były równe co do sekundy - ładny tempomat mi się załączył :) Po trzeciej sięgnąłem po żel - był to ostateczny test ALE, zdany pozytywnie :) Odcinki były biegane z lekkim zapasem względem tempa maratońskiego, które snuje mi się po głowie. Akcent wykonałem w butach treningowych, w pełnym treningu i w parku, nie na stadionie - od razu wróciła nieśmiała ale jednak wiara w udany maraton.
Tradycyjnie już po mocnym treningu, wyrolowałem nogi na wałku i po prysznicu wskoczyłem na 10` do wanny z lodowatą wodą.

ndz 5.04 -23,4km wybiegania [4:41] - drogi asfaltowe, leśne i piaszczyste

---
Razem: 110km w 6 dni

W kolejnym przedostatnim tygodniu przewiduję już zejście do 90km i 2 akcenty wt-śr. Będzie szybkość na krótkich przerwach i II zakres i oczywiście kilka rozbiegań.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz