niedziela, 12 kwietnia 2015

Tydzień przedostatni - tappering

W ostatnich przygotowaniach maratońskich do startu w Monachium dwa ostatnie tygodnie spędziłem na obozie biegowym w Szklarskiej Porębie. Był to bardzo intensywny okres z wieloma ciężkimi akcentami. Zjechałem z gór tuż przed maratonem - ot taki test, jak zabieg niektórych wyczynowców sprawdzi się u mnie. Efekt był taki, że dzień przed startem na targach EXPO słaniałem się na nogach i problemem było wdrapanie się po kilku schodach. Nazajutrz adrenalina wzięła jednak górę nad przeciążeniem i udało mi się wybiegać najlepszy czas w życiu. Nie udało się co prawda, kolejny już raz, pobiec na miarę swoich oczekiwań, ale porażkę delikatnie osłodziła mi wówczas życiówka... Jak spojrzę na swoje dotychczasowe maratony to poza debiutem zawsze gdzieś popełniałem błąd.

2. Poznań 2012 - cel 2:38, wyszło 2:41 PB (2tyg po 2tyg obozie) - bezpośrednim powodem niepowodzenia była kolka, która wynikła z lekko za szybkiego tempa.
3. Poznań 2013 - cel 2:34, wyszło 2:43 (2tyg po 2tyg obozie) - olbrzymie problemy ze snem w tygodniu startowym, nieodbudowanie się po restrykcyjnej diecie B-W i w rezultacie nie dostosowanie tempa do samopoczucia - w efekcie umierałem od półmetka.
4. Toruń 2013 - cel 2:39, wyszło  2:48 (2tyg po Poznaniu) - olbrzymia sportowa złość i chęć skompensowania bardzo ciężkich przygotowań wynikiem chociaż sekundę poniżej 2:40. Biegło się nad wyraz spokojnie i już od 15km przyspieszyłem, za co drastycznie zostałem skarcony. Doszła jeszcze samotna walka z wiatrem oraz deszcz wystudzający i kurczący mięśnie w końcówce.
5. Łódź 2014 - cel 2:35, wyszło 2:42 - przestrzelenie z formą. Maksimum przypadło 5tyg przed maratonem, w moim przeświadczeniu za szybko rozpocząłem etap BPS i po treningowej 30ce tempem na wynik 2:37, po której czułem, że mógłbym spokojnie biec dalej, forma zaczeła już tylko spadać... udało mi się jeszcze po 2tyg zebrać na Pabianice, gdzie zrobiłem świetny wynik czasowy, ale organizm odebrał to jako start docelowy i się nie zdążył odbudować w ciągu pozostałych 3 tygodni, które lekkie w sumie nie były.
6. Monachium 2014 - cel 2:38, wyszło 2:40 PB

..........
Plan mam taki, że na kilka dni przed kolejnym maratonem chcę czuć wielki głód biegania i dużą świeżość. Co to przyniesie, przekonam się już niedługo.

pn 6.04 - 12km rozbiegania po lesie [4:49]

wt 7.04 - 4km OWB1 [4:35] + 12x400 (77s) p1` + 2km
Trening zrobiony na miękkim tartanie (stadion na Stokach) w startówkach. Wykonane z dużym zapasem prędkości. Wydolnościowo dawałem radę na zaledwie minutowej przerwie - jest dobrze.
śr 8.04 - WOLNE
 
czw 9.04 - 16km BC2 [3:51] śr 159bpm, końcowy 167, spadek po 1min do 124
Biegałem wahadłowo szosą na odcinku 4km między małymi rondkami. Zrobiło się cieplej i lekkie odwodnienie dawało się we znaki co widać było po pulsie. Mięśniowo i oddechowo czułem się bardzo komfortowo, a jednak lekko musiałem zwalniać bo puls był podbity. Na kolejnych czwórkach tempo wynosiło 3:48, 3:52, 3:50, 3:54. Na parzystych odcinkach jest delikatnie pod górę.
Wieczorem po treningu kolejna wizyta u dentysty - ząb wyleczony kanałowo, dziś już tylko plomba. No w końcu..

pt 10.04 - 8km OWB1 [4:27] + 4x150R
sb 11.04 - 12km po lesie (5:10-4:40) + 4x120R

ndz 12.04 - 20km BC1/2 [4:14] śr 147bpm
Był to ostatni dłuższy trening przed maratonem. Taki akcent często fundowałem sobie na tydzień przed startem. Jego celem jest z jednej strony wypłukanie glikogenu przed dietą B/W, a z drugiej strony jest to trening ładujący - słabszy od podtrzymującego formę klasycznego BC2. Biegałem na pętlach na łódzkim Zdrowiu. Niby 12stC, ale w takim wietrze, że nie zdjąłem długiego rękawka.

---
 Razem: 95km - zatem można uznać tappering za udany ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz