niedziela, 2 listopada 2014

bilans 27.10-02.11

pn 27.10 - 8km rozbiegania [4:41]
Z zasady jedynie dzień po maratonie robię sobie wolne, dziś wyszedłem na krótkie rozbieganie w celu przyspieszenia regeneracji po weekendowym Szakalu.

wt 28.10 - 12,6km marszobieg
Łagiewniki po zawodach same się nie posprzątają, a syfu co nie miara. Ludzie to jednak dziwne stworzenia - mają taki piękny las w mieście a śmiecą na potęgę. Nie rozumiem jak można wyrzucić zużytą saszetkę po żelu, czy butelkę po wodzie w lesie. Skoro komuś pełna nie ciążyła na starcie, to co za problem pustą schować z powrotem do kieszeni...

śr 29.10 - 5km OWB1 [4:32] + 10x300 po 57s p1` + 4km [5:10]
Dziś wreszcie coś konkretnego - odcinki latałem na ziemnej bieżni Łodzianki w Parku 3 Maja. Planowo chciałem x15 z dłuższą przerwą, ale zdecydowałem się na wariant bardziej interwałowy. W końcu to już prawie końcówka sezonu - długie przerwy to nie w tym momencie cyklu.

czw 30.10 - 12,7km rozbiegania [4:44]
Wieczorem w sklepie Trucht był wykład Krzysztofa Janika (ambasadora australijskiej marki TORQ na PL) na temat odżywiania i suplementacji. Sporo ciekawych informacji, w większości znanych, a po części usystematyzowanych. Dowiedziałem się na przykład, że podobno najlepsza energia dostarczana podczas wysiłku pochodzi z mieszanki maltodekstryny z fruktozą w stosunku 2:1 - tylko taki mix pozwala organizmowi absorbować do 90g węglowodanów na godzinę, a to dlatego że oba te cukry wchłaniane są niezależnie. Moje dotychczasowe żele składają się z samej maltodekstryny :) Może niebawem spróbuję czegoś nowego, niekoniecznie drogiego TORQ'a, ale o podobnym składzie... Po wczorajszym spotkaniu chyba sięgnę w kolejnym cyklu po izolat białka serwatkowego - chyba dałem się namówić na suplementację takim właśnie 'recovery', a nie jedynie okrojonym BCAA. Więcej wiedzy nie wyniosłem, bo prelekcja zaczęła się dość późno i niespiesznie zmierzała ku końcowi, a musiałem jeszcze wrócić do domu - oczywiście biegiem, tak samo jak się na wykład dostałem :)

pt 31.10 - 6x800 WB3 p400m
Zaraz po pracy korzystając z końcówki dnia skoczyłem na AZS na pierwsze od maja klasyczne interwały. Odcinki wychodziły planowo po 3.20/km, a przerwa była truchtana po 5.00/km. Sześć powtórzeń musi starczyć jak na pierwszy raz - to nie miał być trening do odcięcia, tylko bodziec adaptujący mnie do obciążeń przy biegach na 10km. Kolejną dyszkę 11.11 nie pobiegnę już "z marszu" jako spadek po maratonie, teraz trzeba już trochę popracować na poważnych prędkościach.

sb 1.11 - 15,6km rozbiegania [4:44] śr 129bpm
Luźne rozbieganie z dobiegiem na Zdrowie. Organizm aż kwiczy, żeby pobiegać coś dłużej.. a tutaj najdłuższy trening w tygodniu wychodzi niecałe 16km - byle do grudnia :)

ndz 2.11 - 2km OWB1 [4:43] + 8,4km BNP + 2km [4:55]
Ostatni akcent tego typu zrobiłem ze 2 lata temu, albo i lepiej :) Podjechałem na tartanowy stadion na Stokach i po krótkiej rozgrzewce ruszyłem.
4km [3:50] - 156bpm
3km [3:38,7] - 169npm
1km [3:29] - 174bpm
0,4km [3:10] - 179bpm, max 181
Planowo chciałem 4-3-2-1 na gradiencie od 3.55 do 3.25... ale założyłem za wolny początek, wolniejszy od II zakresu, tak więc odrobinę przyspieszyłem. Ruszając ósmy kilometr po 3.30 zaświeciła mi się lampka ostrzegawcza żeby się jednak nie ujeżdżać za wszelką cenę i zmodyfikowałem również i tą końcówkę. Ostatnie 400m poleciałem już niemal na maxa. Serducho rozhulałem do 181ud/min, przy czym taki trening nie może służyć za test do określenia pulsu maksymalnego - próba wysiłkowa trwała za długo. Spadek po 1min od zatrzymania do 135 oczek to oznaka naprawdę mocnego treningu, ale mam nadzieję że nadmiernie jednak nie eksploatującego.

Tydzień zamknąłem z 89km - w sam raz, jak na plany bieżące krótkoterminowe :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz