sobota, 6 grudnia 2014

Roztrenowanie

Biorąc prysznic po nieudanym Bełchatowie miałem w sobie sporo sportowej złości. Straszliwie nie na rękę było mi zacząć wówczas niewymuszoną przerwę. Najchętniej bym jeszcze gdzieś powalczył z gniotącą mnie cyfrą (czyt. starym niewartościowym rekordem życiowym). Trzeba było jednak wygórowane ambicje schować do kieszeni i spróbować cieszyć się z czekającego mnie odpoczynku...

Przez pierwszy tydzień ani razu nie skusiłem się na bieganie. Porobiłem co nieco ćwiczeń siłowych, trzykrotnie zawędrowałem do sauny i skusiłem się na lekką tlenówkę na rowerze stacjonarnym (2x, w sumie 26km na prędkościach 30-35kmh). W środę wieczorem dopadło mnie przeziębienie - organizm właśnie w ten sposób zareagował na znaczny spadek aktywności. Zrobiłem morfologię krwi wraz z biochemią i wpatrując się w wyniki zacząłem się tłumaczyć sam przed sobą, że moje listopadowe starty nie mogły się udać, nie z anemią której się nabawiłem. Postanowiłem wprowadzić suplementację żelazem i zobligowałem sam siebie do cotygodniowej konsumpcji  krwistego steka :)

Na początku drugiego tygodnia, gdy przeziębienie już niemal odpuściło, zacząłem lekko truchtać po bieżni mechanicznej, na dwór wolałem jeszcze nie wychodzić. Nie dopuściłem tym razem do zastania się kości, jak to miało miejsce podczas zeszłorocznego roztrenowania, po którym przez miesiąc borykałem się z ostrymi "migrującymi" bólami różnych partii śródstopia. Lekkiej siłowni i sauny nie odpuszczałem. W czwartek w końcu wyściubiłem na moment nos na parkowe truchtanie. Nazajutrz zafundowałem sobie mocne ćwiczenia siłowe z gryfem i podestem do fitnessu: wstępowanie, pajacyk, skipC, podskoki, wypady, przeskoki itp. W rezultacie kolejnego poranka na karku znalazłem piękną błękitną smugę :) W sobotę pierwszy raz w życiu pojawiłem się na parkrunie. Celem przyjazdu było przede wszystkim przekazanie starych butów biegowych dla bezdomnych podczas organizowanej tam zbiórki. Przy okazji skusiłem się na debiut w tej imprezie. Do połowy spokojnie pobiegłem w I zakresie po 4.45/km, a od półmetka włączył mi się jednak syndrom rywalizacji i skusiłem się na delikatny bodziec w postaci krótkiego 10minutowego II zakresu po 4.00/km. Z czasem 22:21 na dystansie 5,1km zająłem 29. miejsce na 153 biegaczy :)

W swoim 2gim tygodniu roztrenowania nastukałem 31km. I starczy tego obijania - od poniedziałku 8.12 zaczynam nowy trening pod docelowy start w łódzkim maratonie za 19 tygodni. Przemyślałem kilka kwestii i zajdzie trochę zmian w tej materii:
  1. Rozbicie przygotowań na mikrocykle zakończone mocnymi startami w Pucharze Maratonu (15, 20, 25km).
  2. Wprowadzenie tzw. "białych tygodni" pomiędzy cyklami, polegających na lekkim zejściu z kilometrażu i odpuszczeniu akcentów.
  3. Żonglerka środkami treningowymi dotychczasowej polskiej szkoły oraz szkoły amerykańskiej - swoisty mix, ale wszystko w odpowiedniej fazie cyklu.
  4. Rezygnacja z kontrolnej połówki (ostatni start na krosie 25km będzie 5tyg przed maratonem).
  5. Dwutygodniowy tapering przed maratonem.
  6. Regularne ćwiczenia siłowe i stabilizacyjne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz