niedziela, 19 października 2014

13-19.10

Z Monachium wyjechaliśmy w pn rano. Dokuczliwie korki były na szczęście jedynie na ringu stolicy Bawarii, a tak to podróż minęła sprawnie - nawet nogi nie dokuczały po maratońskich przebojach.

wt 14.10 - 4km recovery [5:13]
Wyszedłem na delikatny trucht rozpoznawczy - nic nie bolało, wiadomo że oddechowo jednak ciężej niż zazwyczaj..

śr 15.10 - 6,7km [4:51] 128bpm + 6x120R po 23-24s
Nogi już zapomniały o niedzieli, z ciekawości ubrałem pulsometr i nawet przyzwoicie to wyglądało. Wieczorem wskoczyłem na 20` do solanki w wannie (1kg soli kuchennej).

czw 16.10 - 12,3km [4:44]
Poleciałem do parku na Zdrowiu, piękny jest o tej porze roku. Żal było kończyć tak szybko, ale w ndz czeka mnie start na dychę i nie ma co przesadzać.

pt 17.10 - 8,3km [4:43] + 3x45/60 + 2,3km [4:51]
Dziś była jeszcze lekka tlenówka i 3 mocniejsze rytmy na pobudzenie.

sb 18.10 - 4,5km rozruchu, w tym 2x100R

ndz 19.10 - Bieg do Gorących Źródeł w Uniejowie 10km - 34:28 - 9m. Open

źrodło: datasport
źródło: datasport

Trasa nie należała do szybkich. Po1,5km już za Wartą był zbieg na alejki granitowe prowadzące do Term Lawendowych (to nie te główne komercyjne). Tuż za zbiegiem dogoniłem liczną zwartą grupę i zaraz byłem już na prowadzeniu - sam na sam z nieprzyjemnym mordewindem. Koło 2,7km tuż przy SPA było niewielkie rondko zastawione autami! Wybrałem opcję biegu od wewnętrznej szczęśliwie nie zahaczając lusterek - kierowcy zostawili jakieś 50cm miejsca. Na rondku nawracaliśmy w stronę term i miasta. Czwarty kilometr wypadł przy termach, a już zaraz niewielkim mostem pieszym wróciliśmy na prawobrzeżną stronę miasta. Tempomat niezawodnie prowadził po 3.24/km. Wiedziałem, że pierwsza część trasy jest łatwiejsza, dlatego musiałem wypracować sobie niewielką nadróbkę. Tuż za kładką był konkretny podbieg po łuku. Ten piąty kilometr wypadł najwolniej - tempo minimalnie spadło powyżej 3.30/km. Około 5,5km doszedł mnie Krzysiek Krygier i puściłem go przodem na jakieś 2 minuty. Było jednak minimalnie za wolno i jeszcze przed nawrotką znowu biegłem przed nim. A za wspomnianą nawrotką znowu wiatr zaczął dawać się we znaki, jednak mijając 7km czułem się naprawdę nieźle - czasowo biegłem na styk na nową życiówkę. Ósmy kilometr był niewygodny bo przebiegało się przez zapiaszczone płyty betonowe. Zaraz było kolejne zderzenie ze ścianą wiatru i gdzieś te sekundy uciekały. To był kluczowy odcinek, to tutaj musiałem minimalnie bardziej szarpnąć, a niestety lekko przysnąłem. Koło 9km przebiegaliśmy nieopodal Rynku - strefy startu/mety. Ucieszony spiker wykrzyknął nazwisko zwycięzcy Marcina Błazińskiego, który wyprzedził o ponad minutę kolejnych biegaczy. Niefajnie odbiega się od mety, gdy głosy cichną, a kibiców brakuje. Nie patrzyłem już na zegarek tylko wrzuciłem piąty bieg. Podgląd na czas odzyskałem na 6-7s przed metą z zegara datasport. Już nic nie mogłem zrobić. Tydzień po maratonie nie zerwę się do sprintu. I tak ostatni kilometr pokonałem najszybciej z całej trasy w 3:19. Do życiówki zabrakło jednak dwóch sekund. Trudno, biega się dalej :)

Na osłodę dwukrotnie zapunktowałem w kategoriach dodatkowych, na dekoracji jednak zastąpił mnie kolega Andrzej.

9m. Open
5m. kat M-30
3m. kat woj. łódzkie
2m. kat abstynent

2 komentarze:

  1. Na 5.5 Cie nie doszedłem bo cały czas za Tobą biegłem :), tam te 500 metrów chciałem Cie zmienić ale jednak za mocny początek odpaliłem. Ile był 3 kilometr?
    Krzysiek Krygier

    OdpowiedzUsuń
  2. Rzeczywiście głosy miejscowych kibiców demaskowały Twoją obecność gdzieś za mną już wcześniej, ale nie widziałem czy jest to metr czy 10. Trzeci km złapałem po 3.26. Dla mnie początek był idealny. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń