niedziela, 23 sierpnia 2015

Rozbiegane Arco (cz. 1)

Początek malowniczej ścieżki wzdłuż górskiej rzeki Sarca, foto: J.Wojnarowicz
Arco znane jest chyba wszystkim miłośnikom wspinaczki skałkowej. To jeden z większych i tym samym bardzo zróżnicowanych regionów w Europie. Jako biegacz, i przy okazji nawet geograf, nigdy o nim jednak nie słyszałem. Wakacje 2015 spędziliśmy we włoskim Trydencie niedaleko Jeziora Garda - o, taka lokalizacja już powinna być więcej mówiąca. Moja małżonka jako zapalona wspinaczka trafiła do raju, a mnie pozostało dostosować treningi do miejsca, gdzie dane mi było przyjechać. Szczęśliwie nie było to specjalnie trudne, żałuję jednak że znaleźliśmy się zaledwie 100-150m npm. Ceny kwater we Włoszech mocno odbiegają od naszych oczekiwań, zatem pozostała nam i tak kosztowna opcja campingowa. Namiot, jedzenie biwakowe i upał pierwszego tygodnia (w Polsce było jeszcze gorzej, współczuję) z pewnością nie ułatwiły mi ciężkiej pracy treningowej. Kumulujące się zmęczenie po dwóch treningach dziennie i ciągłe niedosypianie było sporym wyzwaniem, jednak widoki podczas łykania kolejnych kilometrów po stokroć wynagradzały mi te trudy.
7. km ścieżki rowerowo/biegowej w Arco
Z campingu na ścieżkę miałem 1,5km asfaltowej krętej i dość wąskiej drogi. Dopiero poza zasięgiem camperów i aut turystów głównie z Włoch, Niemiec, Holandii, Polski, Austrii oraz Czech, można było rozprostować skrzydła i pobrykać trochę mocniej. Do szybkiego biegania upodobałem sobie odcinek między Arco i Dro (8-10km). Nie był on za łatwy technicznie - 2 ostre zakręty z kiepską widocznością zza krzaków, kilka sztywnych krótkich podbiegów i trzęsący się mostek, no i niewygodne nawrotki i sporo rozpędzonych cyklistów. Poniżej 7km wbiegało się do Arco i ścieżka poprowadzona była głównym również wąskim deptakiem na reprezentatywnej części starówki, natomiast powyżej 10km trzeba było biec szosą, co we Włoszech nie jest mile widziane wśród kierowców. Oczywiście liczne rozbiegania robiłem na dłuższym odcinku tej malowniczej trasy, kilka razy też zapuściłem się w mniej uczęszczane rejony, ale długie dość strome podbiegi nie zachęcały do treningowej eksploracji. Objętość kilometrowa była już relatywnie wystarczającym bodźcem i tym razem przy kiepskiej regeneracji biwakowej odpuściłem sobie bieganie po górach.

 Centro Sportivo di via Pomerio, Arco





Udało mi się namierzyć w Arco pięknie zlokalizowany stadion, w dodatku ogólnodostępny. Swój ostatni mocny akcent pobiegałem właśnie na nim - dla lepszej kontroli tempa. Na opis swoich treningów zapraszam do drugiej części relacji, którą postaram się wrzucić w ciągu kilku dni.

Ferrata Rio Sallagoni k/Dreny



W dzień "restowy" dla wspinającej się Beaty, a będąc już po swoim rannym deszczowym treningu, podjechaliśmy na malowniczo położoną w kanionie ferratę Sallagoni. Zielone kompresujące Royal Baye robiły niemałą furorę :)

Fiume Sarca przy Camping Zoo w Arco
Lodowata woda górskiej rzeki Sarca była wybawieniem dla moich obolałych mięśni. To w dużej mierze dzięki jej relaksującemu działaniu udało mi się dotrwać do końca obozowej orki. W najgłębszym miejscu sięgała niemal do pasa, tu na zdjęciu dla potrzeb kadru wszedłem jedynie do kolan.

to be continued...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz